Czekałem na pociąg a on nie przybywał. Akurat rozładowała mi się bateria w smartphonie więc nie mogłem sprawdzić aktualnego stanu pociągów w sieci. Na tablicy z odjazdami natomiast nie było żadnej relacji do Zakopanego w najbliższym czasie. Postanowiłem łapać stopa. Zatrzymałem dwa tiry, lecz jeden kierowca nie jechał w tamtym kierunku a drugi z uwagi na zmęczenie i warunki pogodowe (wszystko zasypane w śniegu) postanowił odpocząć i przeczekać do dnia następnego.
Zrezygnowany jeszcze chwilę poczekałem na dworcu, po czym jakoś się dodzwoniłem do znajomej mówiąc, że nie dam rady przyjechać. Później wędrowałem po mieście i odwiedzałem różne restauracje.
Dzień dziecka. Postanowiliśmy z rodzicami pojechać do jakiejś szkoły w mojej miejscowości, gdzie miał odbyć się jakiś festyn. Droga długa a i miejsce docelowe mało znane. Na samo miejsce postanowiliśmy pojechać taksówką. Niestety taksówkarz leciał na kasę, i wiózł nas na miejsce okrężną drogą, pomimo naszych instrukcji dojazdu. W pewnym momencie część z nas wysiadła i szliśmy dalej na piechotę. Spotkaliśmy się na miejscu. O dziwo zostaliśmy odprawieni - poinformowano nas, że festyn jest wyłącznie dla dzieci. Zirytowani przez długą drogę postanowiliśmy wrócić. Przed wyjazdem jeszcze pracownicy szkoły zapytali mnie, czy nie zrobię im pokazu lub jakiś warsztatów dla dzieciaków. Odparłem, że dziś wszelkie pokazy dostępne są tylko dla dorosłych, po czym poszedłem w swoją drogę ;)
Spałem sobie w siedzibie klubu mangowego. Co tam robiłem - nie pamiętam. Po pewnym czasie jednak zjawił się znajomy, z którym miałem spisać umowę i miał mi wypłacić kasę. Zabrał mnie do siedziby jego fundacji. Po drodze zauważyłem, że zgubiłem portfel i pomyliłem kurtki wychodząc z klubu, więc nie mogłem się doczekać powrotu.
Na miejscu w fundacji spotkałem kilka osób, w tym jedną której nie zamierzałem spotkać. Siedliśmy sobie w kuchni i spokojnie dokonaliśmy formalności. Gdy wracałem w ostatniej chwili zauważyłem dwójkę dziewczyn z klubu które go właśnie zamykały (o dziwo żadnej nie znam w świecie realnym, jakieś losowe postacie mi się wygenerowały). Poinformowałem je o mojej zgubie w tym miejscu i postanowiły mnie wpuścić. Z jakiś powodów włączyłem sobie aplikację z Rozszerzoną Rzeczywistością na smartfonie, która pokazywała więcej niż bym chciał... Generalnie nie wiedziałem co to za appka. Pokazywała, że na ziemi na środku klubu jest plama krwi. Trochę nas to zaniepokoiło, gdyż nie wiedzieliśmy czy to zdjęcia archiwalne z tego miejsca czy jakiś fake. Po chili wszystko już było jasne, jak z cieni w oddali zaczęło wypełzać jakieś paskudztwo... które nagle wyskoczyło i popełzło w naszym kierunku. Oczywiście tylko w aplikacji. Gdy na ekranie pojawiły się humanoidalne stwory z mackami na twarzy odetchnęliśmy z ulgą wiedząc, że jest to tylko wymysł programistów... W końcu znalazłem portfel, kurtkę i mogłem wracać do domu.
Przypominając sobie te sny dostawałem przebłyski innych, z zamierzchłej przeszłości. Miło tak powspominać rzeczy, które się przeżyło, choć które nigdy nie miały miejsca. A może...